niedziela, 25 stycznia 2015

Od Viserysa Misja 1

Podniosłem głowę i spojrzałem w niebo. Białe, puszyste chmury przesuwały się po błękitnym „oceanie”. Dzień był piękny. Słońce delikatnie grzało plecy, a wiatr targał włosy. Usłyszałem za sobą hałas. Odwróciłem się, by zobaczyć lądującą Netflix.
~Ruszamy dalej?~ usłyszałem jej głos. Skinąłem głową, po czym wskoczyłem na grzbiet smoczycy. Poprawiłem łuk i kołczan przewieszony przez plecy. Moja towarzyszka wzbiła się w powietrze i poszybowała ze mną nad drzewami sporego lasu. Uśmiechnąłem się zachwycony. Kochałem latać, czuć wiatr we włosach. Złapałem za rogi Netflix. Ryknęła radośnie.
- Co powiesz na małe akrobacje?- krzyknąłem. Poderwała się nagle do góry, lecąc pionowo mijaliśmy chmury. Wraz z wysokością robiło się coraz chłodniej, ale nie przeszkadzało mi to. Często tak robiliśmy, byłem przyzwyczajony. Smoczyca złożyła skrzydła. Runęliśmy w dół. Kiedy ziemia była już blisko, smok gwałtownie rozłożył skrzydła i znów począł się wznosić. Wyrównała lot. Podniosłem się i przespacerowałem po jej grzbiecie. Nie mogłem zrozumieć, zabijania tych cudownych stworzeń. Moją towarzyszkę poznałem i oswoiłem w wieku 19 lat.
- Hej Netflix, skoczę!- krzyknąłem. Smoczyca wydała z siebie gardłowy pomruk imitujący śmiech.
~ Skacz, skacz. Ja się zastanowię, czy cię złapię! ~ usłyszałem jej głos. Bez obawy rzuciłem się w dół. Chwilę potem siedziałem już bezpiecznie na Netflix. Pogładziłem jej łuski. Podniosłem wzrok patrząc na wodospad w oddali.
- Lecimy tam! – zaśmiałem się kierując smoka w kierunku kaskady wody. Wylądowaliśmy na skałach niedaleko wodospadu.
~Vis… spójrz…!~ jej głos był mocno zaniepokojony. Zerknąłem we wskazanym kierunku i zamarłem. Jakieś 6 metrów ode mnie stał wielki zwierz. Kudłate, szorstkie futro pokrywało jego olbrzymie cielsko. Z paszczy wystawały ostre kły. Cała jego morda błyszczała od białej piany. Nie dorównywał wprawdzie wielkości Netflix, ale mógłby wyrządzić jej niezłe szkody, a na to nie mogłem pozwolić.
~ Gotuj się. Spróbuję go zestrzelić, jeśli się rzuci masz odlecieć. ~ poleciłem smoczych telepatycznie, by nie drażnić głosem tej bestii. Smoczyca spięła się gotowa do natychmiastowego skoku. Powoli wyciągnąłem strzałę z kołczanu i naciągnąłem łuk. Umiałem strzelać odkąd pamiętam. Potem, dzięki temu mogłem polować dla rodziny. Niesamowita sprawność pozwalała mi strzelać precyzyjnie i nigdy nie chybiać. Potwór zaczął się zbliżać. Nie czekałem dłużej. Zwolniłem cięciwę, która z cichym brzdękiem wypuściła strzałę. Trafiłem prosto w małe oczko zwierza. Zraniony ryknął ogłuszająco i zatoczył się na łapach. Netflix skoczyła do góry i zepchnęła go do w dół wodospadu.

- Wracamy, przyjaciółko.- szepnąłem i skierowałem smoka w kierunku domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz