niedziela, 11 stycznia 2015

Od Scarlett- Misja 1

Uwielbiam różnego rodzaju pościgi, czuje wtedy nie tylko adrenalinę, ale też słabość stróżów prawa do schwytania jednej osoby, czasami to uczucie miesza się z myślą o mojej doskonałości nie schwytania wobec tylu chętnych aby widzieć mnie w kajdanach. No, ale to nie ważne, wreszcie jestem w domu. Mam ich wiele jeden na wschodzie nad jeziorem, inny w górach, jeszcze jeden w centrum królestwa, no i ten znajdujący się na obrzeżach małej wioski.
Zmęczona tymi wszystkimi nocami spędzonymi poza domem naciskam na klamkę otwierając drzwi. Uważnie rozglądam się, czy aby do mojego domu nie zawitał intruz, ale okazało się na szczęście, że nie.
Wchodzę do łazienki, zrzucam twarz, wyciągam wszystkie okazałe ostrza z moich rękawów pasa, i innych miejsc. Po czym biorę zimny prysznic, zmywając z siebie brudy dnia.
Nagle słyszę krzyki, których nie potrafię zignorować. Szybko się ubieram i rzucam spojrzenie za okno.
-Co do cholery?- burknęłam, po chwili zagryzając wargi.
Chłopak, który po znajomości zawsze załatwia mi kilka warzyw po niskiej cenie, kłoci się z jakimś mężczyzną okazałej postury Nie warto mnie wkurzać kiedy jestem zmęczona. Zdenerwowana rozejrzałam się po pokoju ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Każdy kolejny krzyk wydobywający się z ich ust bardziej napełniał mnie chęcią zabicia obydwu. Chwyciłam sztylet będący w mojej szufladzie z półki nocnej, schowałam go do rękawa po czym wyszłam na zewnątrz. Byli tak zajęci kłótnią, że nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam bliżej mężczyzny, który kłócił się ze sprzedawcą, po czym jednym zwinnym ruchem zmieniłam jego pozycje na leżącą. Nastała cisza, która była mi potrzebna. Leżący mężczyzna okazywał wyraźny gniew skierowany do mojej osoby, chyba chciał wstać i nie zważając na to, że jestem kobietą uderzyć. Wtedy wyjęłam lśniący sztylet, a kiedy spojrzałam w jego oczy widziałam jego błysk. Przez chwile oddychał strachem, ale później nie potrzebnie wróciła duma. Nie mogłam go zabić, nie przy świadkach, poza tym dopiero obmywałam się z cudzej krwi. Szybkim ruchem rzuciłam ostrzem, które wbiło się w ziemie obok głowy mężczyzny, lekko doprowadzając jego ucho do krwawienia.
-Czego chcesz?- wymamrotał, bez gwałtownych ruchów.
-Miło,że pytasz.-uśmiechnęłam się zabierając sztylet.- Byłabym wdzięczna, gdybyś zostawił tego młodzieńca i zamkną swój nie wyparzony pysk, nie mówiąc głośniej niż szeptem.- odparłam z uśmiechem- To, jak będzie?
Jakby wreszcie zabrakło mu języka w gardle, kiwnął głową, potakując.
-Świetnie, a teraz rozejdźmy się do swoich domów.- zaproponowałam i odeszłam, słysząc tylko ich przyśpieszone oddechy i rytmy serc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz