wtorek, 6 stycznia 2015

Od Elizabeth CD Arsena

Dziś zapowiadał się całkiem miły dzień, obudziło mnie ciepłe słońce wpadające przez okno do mojego pokoju i padające bezpośrednio na moje oczy. Co prawda, nie jest to najprzyjemniejsza pobudka ale lepsze to niż mróz czy zostanie polanym lodowatą wodą. Jako pokojówka mieszkam w jednej z zamkowych komnat, nie są to żadne luksusy lecz ja nie potrzebuję wiele, wystarczy mi dach nad głową i w miarę regularne posiłki.
Wstałam z łóżka i, jeszcze w koszuli nocnej, podeszłam do okna z którego jeszcze przed chwilą dostał się pechowy promień słońca, otworzyłam je i wychyliłam się za nie. Uwielbiam ten ciepły, poranny wietrzyk. Nagle przede mną zawiesił się ogromny, czerwonooki gad.
- Hej, Harco.
- Czemu budzisz się tak wcześnie? - spytał.
- Słońce mnie obudziło, a poza tym mam pracę i muszę się nią zając... i wcale nie jest tak wcześnie. Słońce jest już wysoko.
- Niech ci będzie... - oderwał się od ściany zamku i poleciał. Zapewne na polowanie, jak co rano. Ja za to odwróciłam się w stronę pokoju i podeszłam do szafy by wybrać jakieś odpowiednie ubranie na dziś.
Po kilkunastominutowym namyśle zdecydowałam się na jasną, lnianą sukienkę. Idealną na tak ciepły letni dzień jak ten. Jeszcze tylko się uczesać... i gotowe.
Gdy wyszłam z pokoju, pierwszym miejscem do którego się udałam był pokój ogólny służby - zameldowałam się w nim i odebrałam zlecenie na dziś. Pranie ubrań, przynajmniej na początek dnia, jednak droga do rzeki i z powrotem zajmie zapewne sporą część dnia.
~ "W porządku..." - pomyślałam i bez chwili zwłoki ruszyłam do każdego z pokoi po kolei, było bowiem już na tyle późno, że wszyscy byli poza nimi, wzięłam z nich brudne ubrania. Po zebraniu wszystkich do całkiem sporego, aczkolwiek o dziwo całkiem lekkiego i łatwego w noszeniu, kosza, poszłam nad rzekę. Siadając nad jej brzegiem położyłam kosz obok siebie by móc wygodnie wyjmować z niego ubrania. Wyjęłam tarkę do prania, gdy usłyszałam za sobą czyjś głos. Od początku drogi przez las czułam czyjąś obecność...
- Elizabeth? - spytał. odwróciłam się, stał nade mną Arsen. Książe szklanego królestwa.
- Śledzisz mnie? - spytałam, choć nie wiem po co.
- Nie, po prostu byłem w okolicy i… - zawahał się po czym niepewnie usiadł obok mnie. - Co tu robisz?
- Piorę, jak zapewne widzisz.
<Arsen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz