poniedziałek, 12 stycznia 2015

Od Catherine - Misja 2


Kolejny dzień lata, który zapowiadał się potwornie.
Wstałam wcześnie, jeszcze nie światło, ubrałam się w codzienne ubranie i ruszyłam do pracy. Już wtedy wiedziałam, że to nie będzie najlepszy dzień w moim życiu. Właściciela zakładu, którym pracowałam jeszcze nie było i budynek był zamknięty. Usiadłam, więc na schodach przed wejściem i czekałam. Oczywiście, jak na złość zaczął padać deszcz. Lecz nie była to jakaś tam mżawka, nie… Lunęło jak z cebra.
Po pracy wróciłam do domu, to znaczy po drodze udało mi się jeszcze potknąć i omal się nie wywróciłam.
Postanowiłam więc polepszyć sobie humor i wyszłam do Nebuli, bo już przestało padać. Oczywiście ten smok nie mógł, jak reszta, siedzieć w pieczarze.
Zaczęłam więc szukać tego uparciucha. Ruszyłam bez zastanowienia w stronę rzeki, bo tak najczęściej bywa Nebula. Byłam już w połowie drogi gdy nagle usłyszałam krzyk. Bardzo piskliwy krzyk jakiegoś dziecka. Zaraz po tym dotarł do mnie też ryk mojego smoka. Przeraziłam się i biegiem ruszyłam w stronę głosów. Chwilę później byłam na miejscu.
Od razy podbiegłam do spłoszonej smoczycy.
-Co tu się dzieje? – Zapytałam skulone na ziemi dziecko.
Ono jednak nie chciało odpowiedzieć, zamiast tego szlochało i kuliło się ze strachu. Jakoś udało mi się uspokoić Nebulę, więc niepewnie podeszłam do dziecka. Nie lubiłam takich sytuacji, bo nigdy nie umiałam pocieszać ludzi, ale też ze względy na moje umiejętności. Strach był w pewnym sensie bólem psychicznym więc czułam go niemal tak samo jak ta dziewczynka, to znaczy mogłam czuć jeśli chciałam. Właśnie za pomocą moich umiejętności uspokoiłam smoka.
-Jak masz na imię? – Zapytałam spokojnie.
-Laura. – Odparła po chwili dziewczynka.
-Boisz się mojego smoka? Przecież ona nie zrobi Ci krzywdy…
-Nie prawda! Ona się na mnie rzuciła! Zaczęła warczeć i…
-Nie możliwe, musiałaś ją czymś przestraszyć. – Oburzyłam się. – Sama zobacz, potulna jak baranek. – Odpowiedziałam i pogłaskałam stworzenie po pysku.
Ku mojemu zdziwieniu Laura zrobiła to samo, jak gdyby nigdy nic z płaczącego dziecka zmieniła się w wesolutką i odważaną dziewczynkę. Nie wiem kim ona jest, ale na pewno ma potężną moc panowania nad emocjami. Do końca dnia byłam pod wrażeniem jakie wywołało we mnie jej zachowanie.
Od tamtego wydarzenia minęło już kilka tygodni i nie udało mi się więcej zobaczyć z Laurą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz