piątek, 30 stycznia 2015

Od Arsena CD Scarlett

Podniosłem Scarlett z podłogi niemal tak szybko jak się na niej znalazła. Krzyknąłem aby ktoś wezwał medyka, a ten zjawił się tu po chwili. Obadał dziewczynę i powiedział, że miała dużo szczęścia i to nic poważnego. Spoglądałem na niego nieufnie za każdym razem gdy go widziałem. Po chwili do pokoju przyszła służąca, która miła pomóc Scarlett się umyć, widziałem, że dziewczyna nie jest zadowolona z tego powodu.
-Jak Ci się to nie podoba to ja mogę Ci pomóc. – Odpowiedziałem śmiejąc się z jej zachowania.
Dziewczyna spojrzała na groźnie i bez dalszych komplikacji poszła z pomocą służącej do łazienki.
Postanowiłem wykorzystać jej nieobecność aby odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Wyszedłem na zewnątrz  i udałem się do ogrodu. Przedarłem się przez labirynt z żywopłotu. Usiadłem na ławce, która znajdowała się naprzeciwko ogromnej fontanny przedstawiającej Pierwszego Smoka. Założyłem ręce za głowę i uśmiechnąłem się do siebie.
-Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. – Powiedziała zaniepokojona Celin.
Jej głos poznałbym nawet wtedy gdybym był głuchy, naprawdę, moja siostra miała tak kojący, delikatny głos… To właśnie ją wspominam najlepiej z mojego dzieciństwa.
-Co masz na myśli? –Zapytałem wyrwany z zamyślenia.
-Tato nie jest zadowolony z tego co zrobiłeś. To znaczy nie potępia Cię, ale postaw się w jego sytuacji… Co on ma powiedzieć ty ludziom? Że jego syn zabił ich kochanego burmistrza i jego strażników? – Zapytała siadając obok mnie.
-Kochanego? Temu człowiekowi daleko do tego aby go tak określać. Tak w ogóle to co ty tu robisz? Nie powinnaś być w zamku?
Dziewczyna wyraźnie posmutniała.
-Nie, przyjechałam tu z tatą.
To było jak cios w serce. Zabrał ją ze sobą, zamiast mnie? Zawsze wmawiał mi, że nie wszędzie możemy jeździć razem, bo nie wszędzie jest bezpiecznie. Nie zgadzałem się z tym, ale nic nie mogłem zrobić. Ale dlaczego gdzieś miałem być mniej bezpieczny niż moja siostra? Byłem na niego zły. Narażał ją zamiast mnie. Jak on mógł być tak bezmyślny?
Celin wyjaśniła mi jeszcze, że ojciec obecnie próbuje jakoś uzasadnić moje zachowanie i, że nie jest mu łatwo. Trudno, doigrał się. Nie było mi go żal.
Wieczorem, przed kolacją poszedłem jeszcze do Scarlett. Gdy weszłam do jej pokoju spała, więc  jej nie przeszkadzać. Udałem się więc na kolację.
Usiadłem przy stole i czekałem aż podadzą pierwsze danie. Nie byłem głodny i przyszedłem tutaj tylko ze względu na to co powiedziała mi siostra. Dziewczyna przyszła zaraz po mnie i usiadła obok. Uśmiechnąłem się do niej kwaśno.
Gdy wszyscy się już zaszli, zabraliśmy się za jedzenie. Zabrałem się za skubanie jedzenia i słuchania rozmowy ojca.
-Trevorze, może wyjaśnisz mi może co skłoniło Twojego syna do zabójstwa. - Zapytał Nicolas, nasz gospodarz. 
Wyprostowałem się na te słowa. A król spojrzał zmęczony na przyjaciela.
-Burmistrz znęcał się nad jego przyjaciółką, ty byś pozwolił na coś takiego? - Zapytał ojciec, on chyba sam nie wierzył w swoje słowa.
-A ty Arsenie, jak się wytłumaczysz? - Zapytał wnikliwie Nick.
-Nie miałem wyjścia... - Odparłem krótko.
Na te słowa gospodarz zaśmiał się głośno. Byłem zdezorientowany, ale starałem się to ukryć. Celin siedziała obok kuląc się jakby ze strachu. Wiedziała coś co do mnie nie docierało. Zabiłem człowieka i poniosę karę.
-Jak w ogóle śmiesz tak mówić? - Zapytał groźnie.- David był moim przyjacielem i dobrym człowiekiem, a ty zabiłeś go aby ratować kogoś takiego jak ta dziewucha!? Nie zasługiwała na to aby żyć, jest zwykłym zbrodniarzem i kto wie co jeszcze robi żeby sobie dorobić!- Krzyknął wzburzony Nicolas.
Przegiął, może mi ubliżać ile chce, ale nie pozwolę obrażać kogoś kto nie może się obronić, bo go tu nie ma. Wstałem i spokojnym krokiem podszedłem do niego. Mężczyzna był mniej-więcej w moim wieku i nie doceniał mnie. Nie fatygowałem się w proszenie o odejście od stołu. Chwyciłem go za koszulę i 'pomogłem wstać z krzesła'. Bez trudu udało mi się go ponieść trzymając za ubranie.
-Chyba nie wiesz do kogo i o kim mówisz. - warknąłem widząc strach w jego oczach.
Puściłem chłopaka i pozwoliłem mu upaść na ziemię.
-Arsen! - Krzyknął ojciec wstając od stołu.
Westchnąłem głęboko, jeszcze ten zacznie mi prawić kazania.
-Nic Ci nie jest chłopcze? - Zapytał podchodząc do mnie.
Co proszę? Zamrugałem ze zdziwienia. Czy on właśnie stanął po mojej stronie. Nicolas wydawał się równie zdziwiony co ja. 
-Nicolasie zdajesz sobie sprawę, że nawrzucałeś mojemu synowi? Jesteś niewdzięczny i bezczelny. - Kontynuował spokojnie ojciec. 
Nicolas kulił się pod karcącym głosem ojca. Po chwili we dwóch wyszliśmy z jadalni. 
-Teraz mogę Cię bronić, ale obawiam się, że gdy wrócimy do domu kara Cię nie ominie. Chcę dla Ciebie jak najlepiej... Wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli... Jeśli nie wrócisz z nami do domu. - Powiedział z trudem.
Patrzyłem na niego pustymi oczyma. Nie wracać do domu? Zawsze chciałem stamtąd uciec, ale chyba nigdy nie myślałem o tym poważnie. Mam nie wracać do rodziny, do przyjaciół. Do domu? 
-Co ze Scarlett? - Zapytałem tylko. 
-Obawiam się, że też za to odpowie. - Powiedział ojciec po chwili milczenia. 
-Nie możecie wciągnąć w to tylko mnie? - Zapytałem.
Ojciec spojrzał na mnie z politowaniem. 
-To chyba dałoby się załatwić, ale Arsen... Dlaczego nie zrobić czegoś odwrotnego...
-Nie chcę tego słuchać. Obiecaj mi, że włos jej z głowy nie spadnie. 
Ojciec milczał, lecz po długiej chwili przystanął na moją prośbę. 
Wróciłem do pokoju Scarlett. Co robić?
-Coś się stało? - Zapytała zaspana.
Chyba nie powinienem jej teraz denerwować,  i narażać na stres, ona ma się zająć tylko swoim zdrowiem. Ale to do tyczy też jej... Spojrzałem na nią i zrozumiałem powód dla którego to robię. Zawsze wszystko robiłem dla siebie i to też nie było dla niej. 
Dziewczyna siedziała na brzegu łóżka w jedwabnej koszuli. Podszedłem do niej i wziąwszy jej twarz w dłonie pocałowałem ją. Dziewczyna oddała pocałunek, nie wiem czy to z zaskoczenia, nie chciałem o tym myśleć.
-Przepraszam Scarlett Asgard. - Powiedziałem oddalając się trochę. 
Szybko wyszedłem z pokoju i wsiadłem na Ivariona. Postanowiłem zaufać ojcu.

Scarlett?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz