wtorek, 6 stycznia 2015

Od Arsena CD Elizabeth

Właśnie zaczął się najgorszy dzień tygodnia - wtorek. Jak zawsze w ten dzień miałem uczyć mojego smoka posłuszeństwa, ale z każdym tygodniem coraz mocniej uświadamiałem sobie, że mojego staruszka tej cechy już raczej nie nauczę.
Za każdym razem smok robił co chciał, w nosie miał moje polecenia czy prośby. Dzisiaj byłem już u kresu wytrzymałości psychicznej i odpuściłem sobie żmudne szkolenie.
Ivarion chyba wyczuł cię się święci bo gdy wszedłem do pieczary nawet nie upierał się żeby z niej wyjść. Zabrawszy miecz ruszyłem ze smokiem na patrolowanie okolicy. Nie byłem nastawiony, że zobaczę coś niespokojnego i tak też było.
Czas mijał a ja nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Byliśmy z Iv’em w jednym z naszych ulubionych miejsc. W sumie to nie było tu nic nadzwyczajnego, ale widok jaki się stąd rozpościerał na zamek… Tego nie da się opisać słowami.


Nagle mój spokój przerwały jakieś szelesty. Zerwałem się na równe nogi i ruszyłem się rozejrzeć. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Długo nie trwało aż wypatrzyłem przyczynę moich podejrzeń. Z daleka widziałem jakąś postać przy rzece. Nie potrafiłem dokładnie określić kim ona była, ale wydawała się znajoma. Gdzy podszedłem bliżej wszystko stało się jasne.
-Elizabeth?
Nie znałem jej dobrze, spotkałem ją kilka razy na dworze, moja siostra kiedyś nas sobie przedstawiła.
-Śledzisz mnie?- odezwała się nagle.
-Nie, po prostu byłem w okolicy i… - Zawahałem się na widok jej miny.
Po chwili uznałem że dalsze wyjaśnienia nie mają sensu. Więc zamiast tego podszedłem bliżej i usiadłem na brzegu rzeki.
-Co tu robisz? – Zapytałem po chwili.

Elizabeth ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz