sobota, 17 stycznia 2015

Od Catherine CD Aarona

-Chcę żebyś mnie zostawił. – Powiedziałem oburzona jego zachowaniem.
-Tylko tyle? – Zapytał zdziwiony.
Opuściłam wzrok, może powinnam powiedzieć, że wiem, iż coś go w życiu spotkało, jakaś katastrofa? Nie to nie wchodziło w grę, Aaron nie był osobą, z którą chciałam się dzielić moimi sekretami dotyczącymi mojej mocy.
-Będziesz mi winny przysługę, po którą zgłoszę się w odpowiednim czasie. – Powiedziałem tylko. – Więc, co ta dziewczyna Ci zrobiła?
Chłopak tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się chytrze. Było mi jej szkoda. Pierwszy dzień z królestwie i jeszcze trafić na tego dupka? Naprawę miała pecha. No cóż, ja miałam jeszcze gorzej, to w końcu nie do niej ten typ się kleił…
-Wiesz, że się rumienisz? – Zapytał śmiejąc się.
Odruchowo uderzyłam go łokciem w bok.
-Nie, nie wiem. – Powiedziałam ostro.
Poszłam do mojego domu, chciałam się jak najszybciej od niego uwolnić. Chciałam położyć się w moim łóżku z nadzieją, że już go nigdy nie zobaczę.
W domu doszłam do wniosku, że moje zachowanie i tok myślenia były bardzo dziecinne. Przecież ja mu tylko pomogłam…
Rano wyszłam z domu i oczywiście grzechem byłoby nie spotkać Aarona przed swoimi drzwiami. To było dość ‘bliskie’ spotkanie, dosłownie. Mianowicie, gdy otworzyłam drzwi on właśnie zabierał się do zapukanie w nie. Ja oczywiście go nie zauważyłam i wpadłam na niego.  W skutek czego obydwaj spadliśmy we schodów. Szybko po tym poczułam ogromny bój w prawej ręce, krzyknęłam głośno i odruchowo chwyciłam się za rękę. Jednak nie było śladu żadnego złamania czy choćby obicia. Aaron spojrzał na mnie zaskoczony. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego prawa ręka. Chłopak miał ją ewidentnie złamaną. No tak przez nieuwagę przejęłam na siebie jego ból. Szybko opanowałam swoje umiejętności i ręka przestała mnie boleć.
Teraz, po południu, wiedziałam już, że nie obejdę się bez wyjaśnień. Siedziałam w mieszkaniu chłopaka, właściwie to w jego pokoju. Czekałam, aż się odezwie, bo sama jakoś nie mogła podjąć się tego tematu.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to była za akcja? – Zapytał jakiś czas później.
-Ehh… Taką mam moc, mogę na siebie przejmować ból innych… - Jąkałam się.- Właściwie to z Tobą jest coś nie tak. – Dokończyłam.
-Poważnie? Ty możesz sprawić, że czyjeś rany bolą ciebie a to ze mną jest coś nie tak?
-Dokładnie. Twoje emocje i ból czuję nawet wtedy kiedy nie chcę. Już od pierwszego spotkania wiedziałem, że przeżyłeś kiedyś coś, co boli Cię do teraz. Tak silny i długi bój świadczy o tym, że nie cierpisz fizycznie tylko psychicznie. I właściwie od pierwszego spotkania chciałam się dowiedzieć co mogło tak kogoś zmienić… - powiedziałam z nadzieją, że się dowiem.
-Nie licz na to. – Odpowiedział jakby czytał mi w myślach.
-Przecież jesteś moim dłużnikiem… - Zaczęłam oburzona.
-Nie licz na to. – Warknął jeszcze ostrzej


Aron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz