sobota, 10 stycznia 2015

Od Scarlett CD Arsena



Jestem osobą wyjątkowo wyczuloną na jakie kol wiek bodźce zewnętrzne. Może nie obudził mnie akurat szelest przerzucających kartek ani jego oddech, czy o dziwo bijące serce pod jego żebrami. Powodem wyrwania mnie z tak cudownej ścieżki snu było połączenie wpadających przez okno promieni słonecznych, ale i dźwięk rozbijającego się zapewne przez przypadek wazonu, dobiegający zza drzwi.
Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Po czym z uśmiechem i zmrużonymi oczami spojrzałam na zaczytanego księcia.
-O dzień dobry- odparł odkładając książkę na półkę nocną.
-No nie wiem, czy będzie taki dobry.- stwierdziłam niechętnie
-Nie oceniaj dnia przed zachodem słońca.-odparł
-Niestety w tym przypadku nie mam wyboru, iż pierwszą osobą którą ujrzałam po uniesieniu powiek byłeś ty, więc już mam świadomość, że dzień może być zły lub tylko gorszy. No, ale przepraszam książę chyba teraz powinnam umierać ze szczęścia, że leżę w twoim łóżku, a na dodatek siedzisz obok.- powiedziałam z przybraną intencją- Niebo na ziemi. - burknęłam.- Uratowałeś mi życie!- powiedziałam teatralnie- Chwyciłabym twoje dłonie, ale boję, że zabrudzę je swoją zwykłością, ale wracając: Czy teraz jestem Ci winna przysługę? A może jestem twoją niewolnicą, tak pragnę tego by nią być.
- Zadowoli mnie odpowiedź na pytania, szczera odpowiedź, na przykład na to: Kim jesteś, Scarlett? - wtedy ledwo przełknęłam ślinę, ale nadal okazywałam obojętność. Czułam, że ktoś coś węszy. Nie spodziewałam się, że ktoś dowie się, że Vendetta mająca na kącie tyle zabójstw to ja, nie tak szybko.
-Kurde, już nie pobawimy się w kopciuszka. Zostawiłabym Ci buta, a Ty szukałbyś mnie po królestwie.- odparłam uważnie oglądając ranną nogę.
-Zadałem ci pytanie.- naciskał jakby mu na prawdę zależało na odpowiedzi.
-Mogłabym zapytać skąd znasz moje imię, księciuniu? Lecz to pytanie pewnie nie miało by sensu, ponieważ nie raczyłbyś odpowiedzieć. Dlatego dam ci radę.-lekko zbliżyłam głowę do jego- Zrób tak, jak ja. Nie licz na odpowiedź- szepnęłam, po czym odsunęłam się na drugi brzeg łóżka, próbując wstać.
-Gdzie się wybierasz? - zapytał
-Książę, nie chce już zawracać ci głowy mą skromną osobą. Nie będę już brudzić twych jedwabnych pościeli.
-Daleko nie zajdziesz. Może mnie wyproszono, ale wiedzieć coś wiem. Nie jestem pewien, czy zrobisz krok. Jest lepiej, ale chodzenie w takim stanie ci nie przysłuży.- nie widziałam powodów by się z nim kłócić. Ból został, ale jeszcze był w miarę do wytrzymania, w pozycji leżącej. Ponownie opadłam na łóżko wbijając wzrok w sufit. Traktowałam go tak jakby go nie było.
-Scarlett- zaczął, a ja już na dźwięk mojego imienia przewróciłam oczami, nie przepadałam za moim imieniem- To może jednak opowiesz mi coś o sobie?- odparł opierając brodę na ręku.
-Co mam mówić? Może mam opowiedzieć Ci to, że byłam żołnierzem pod dowództwem własnego ojca? Generała tego królestwa? Widzieliśmy się już wiele razy Arsen, ale nigdy nie pozwoliłam by nasze wzroki się skrzyżowały. Często bywałam z ojcem w pracy wiem, jak walczyć. Ojciec był świetnym generałem, ale też i mężem, przyjacielem, tatą... pod jego dowództwem żadna walka nie została przegrana. Był lojalny twemu ojcu, razem z nim chciał by mieszkańcom tego królestwa żyło się lepiej, ale pewnego dnia twój ojciec zignorował prośbę o pomoc, którą skierował do niego mój ojciec. Nawet kiedy śmierć pukała do naszych drzwi, nie ratował siebie,ale starał się bym ocalała ja i moja matka.
Twój ojciec wcześniej wyśmiał mojego, kiedy mój tata opowiedział mu co przeżywa razem z nami ze stron nie znanych prześladowców, domyślam się, że była to grupka mieszkańców przegranego królestwa. Mój ojciec nie prosił by cała armia stała pod naszym domem. Prosił tylko o bezpieczeństwo moje i mamy. Władca odmówił. Dwa dni po tym moją matkę zabito na moich oczach, a ojca zapakowali. Domyślam się, jaki ból musiał przeżywać, nie wiem po ilu dniach tortur zmarł. Lecz nie wydał żadnych tajemnic królestwa,  mam tego stuprocentową pewność. Zresztą gdyby było inaczej widzielibyśmy wszyscy tego skutki.
Twój ojciec nie pożałował tak okazałej parady, na nasz pogrzeb, a wystarczyło by kilku żołnierzy i parada była by zbędna. Tego dnia głęboko patrzyłam mu w oczy wśród tłumu ludzi. Nie wie, że żyje. Kiedyś się dowie lecz moja wizyta usymbolizuje zamknięcie pewnego rozdziału w jego życiu.- opowiedziałam z powagą.
-A więc jesteś córką Asgarda? Nie miałem pojęcia, że tak umarł.
-Tak, twój ojciec opowiadał różne historie o śmierci mego ojca, mimo tego, że znał prawdę.-odparłam ze stoickim spokojem.- A co o mnie? Nienawidzę wywyższania się, szpanu dobrami materialnymi, nie lubię grać w warcaby i zakochałam się w księżycu. To chyba było by na tyle. A! i mimo pozorów, dużo czytam. Wątpię w to, że zechcesz odwiedzić moje skromne mieszkanko, ale jeżeli przez przypadek całkiem nieświadomie przekroczysz próg, pokaże ci zbiór mych ksiąg.Co tam jeszcze... Niczego Ci nie powiem, jeżeli chodzi o moje tajemnice.
-Nikomu ich nie wyjawiasz? Nie robi ci się lżej na duszy, cokolwiek?
-Nie, trudno u mnie z zaufaniem. Już wole puścić moje słowa i udręki na wiatr. Koniec o mnie. Może książę raczy opowiedzieć mi coś o sobie. Chyba, że był aż tak chytry dowiedział się czegoś, ale jeszcze nie do końca tego czego pragnie i nie wypuszczając słowa z ust trzaśnie drzwiami niczym rozkapryszony bachor, którym może jest. Więc, jak będzie?


Arsen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz