sobota, 24 stycznia 2015

Od Viserysa

 Delikatnie pogładziłem włosy brunetki.
- Nie powinniśmy byli tego robić. Mój ojciec zaraz wróci...- szepnęła cicho wtulając się w moje ramię. Siedzieliśmy u niej w domu. Ja na krześle, ona na moich kolanach. Była szczupłą dziewczyną o bladej cerze i burzy brązowych loków. Jej sarnie oczęta spoglądały na mnie z ufnością.
- Nikt się o niczym nie dowie...- szepnąłem składając pocałunek na bladej szyi. Zadrżała.
- Wiesz...ty...byłeś moim...pierwszym...- wymamrotała, oblewając się rumieńcem. Uśmiechnąłem się, mimo iż doskonale o tym wiedziałem. Dziewczyna miała 17 lat, była córką szewca. Mieszkała na drugim końcu Imperium. Wszystkie moje kochanki mieszkały daleko od mego domu...Po prostu, czułbym się źle mając je za sąsiadki.
- Muszę już iść, piękna. Twój ojciec by mnie sprał, gdyby nas przyłapał...- szepnąłem jej do ucha. Nie chętnie zeszła z moich kolan. Szybko nałożyłem kurtkę i buty. Pocałowała mnie w polik na pożegnanie.
- Przyjdź do mnie jeszcze...- powiedziała.
- Będę pamiętał, Alayne! - odparłem wychodząc. Na dworze szybko skręciłem w boczną uliczkę. Netflix leżała w cieniu jakiegoś domu. Na mój widok podniosła głowę. Poczułem na sobie pełne wyrzutu spojrzenie smoczycy,
~ Znowu zabawiałeś się z dziewczynami...?~ usłyszałem jej głos w swojej głowie. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Ano tak! Trochę rozrywki mi się należy!- zaśmiałem się wskakując na jej grzbiet.
~ Nie zamierzasz jej już nigdy odwiedzać, co nie? Jesteś draniem bez serca.~
Rozłożyła skrzydła i wzbiła się ponad budynki.
- Ranisz mnie. Wiesz, chyba się nawet obrażę. - mruknąłem pochylając się do jej szyi.
~ Mam lecieć pod twój dom? ~
- Wyląduj przed karczmą! Sama możesz potem wracać do pieczary. - powiedziałem gładząc jej łuski. Netflix przymknęła ślepia zadowolona tą pieszczotą.
~ Jasne. Tylko się nie spij. Jutro do ciebie przylecę. Z samego rana. ~
- Przecież wiesz, że nie lubię nadużywać alkoholu. Idę posłuchać plotek, i może coś zjeść. - powiedziałem ze śmiechem zeskakując z jej grzbietu. Smoczyca odleciała w strone pieczar. Odwróciła jeszcze głowę i ryknęła na pożegnanie. Weszłem do karczmy. Już od progu uderzył mnie gwar rozmów, ciepło kominka i zapach jedzenia.
- Viserys! Myślałem, że Cię kto napadł! Dawno tu nie byłeś!- zawołał gospodarz. Usiadłem przy ladzie i spojrzałem na jego pulchną twarz. Był to łysiejący jegomość po 40 z dużym piwnym brzuszkiem. Znała go cała okolica.
- Znowu na baby łaziłeś?- huknął przyjaznym głosem. Wyjął kieliszek i nalał do niego wina. Byłem stałym klientem. Wyjąłem złotą monetę i położyłem ją na ladzie. Na sali pojawiła się córka oberżysty. Pospolitej urody dziewka, za to z pięknymi....no cóż. Z dwoma wielkimi, kobiecymi argumentami. Zawiesiłem na niej wzrok. Nagle oberwałem ścierką. Podskoczyłem patrząc z wyrzutem na karczmaża.
- Możesz brać sobie każdą babę w okolicy, ale od mojej córuchny trzymaj się z daleka. - mruknął groźnym głosem. Skuliłem się speszony, po czym zająłem się piciem, a raczej sączeniem wina.
Drzwi karczmy otworzyły się. Do środka weszła białowłosa kobieta, Uśmiechnąłem się znad kieliszka patrząc na jej urodziwą twarz. Usiadła niedaleko mnie. Postanowiłem zacząć działać. Wstałem i podszedłem do niej sprężystym krokiem.
- Dobry wieczór. Panienka tutaj sama...?- zagadnąłem. Obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem.
- Dobry wieczór. Tak sama, i chyba wolę taka zostać. - jej głos był chłodny. Nie zraziło mnie to jednak. Dosiadłem się do niej.
- Pozwoli panienka, że dotrzymam towarzystwa. - rzuciłem miękkim głosem. W jej oczach dostrzegłem błysk sprzeciwu. - Nazywam się Viserys. Dla panienki Vis. - dodałem wyciągając do niej dłoń.

Panienko Scarlett ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz