Usiadłem na
fotelu w pokoju dziewczyny. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałem
pytająco na Scarlett, lecz ta na moje nieme pytanie „kto to?” odpowiedziała
tylko wzruszeniem ramion.
-Wejść – Odpowiedziałem
za nią.
-Panienko,
kazano… - zaczął mówić służący. –O książę, wybaczy, myślałem, że wyszedł panicz
na trening z Iverinem. – odparł zmieszany.
-Chyba
miałeś jakąś sprawę do naszego gościa. – przerwałem mu.
-Tak, tak.
Król prosił panienkę na rozmowę, jak tylko będzie panienka w stanie chodzić.
-Przekaż królowi,
że przyjdę we wtorek. – Odparła z lekkim wahaniem w głosie.
Wtorek…
wtorek, to za 4 dni…
-Powiedz
ojcu, że i ja przyjdę na tą rozmowę.- Dodałem szybko.
-Ale, król
chciał porozmawiać z panienką…
-Przekaż co
powiedziałem. – Zakończyłem rozmowę.
Służący
skłonił się i pospiesznie wyszedł. Starałem się przed nim maskować
zaniepokojenie, ale pomału przestawałem na sobą panować.
-Powinienem
już iść. – Powiedziałem odwróciłem się w stronę drzwi.
Ku mojemu
zdziwieniu dziewczyna chwyciła mnie za nadgarstek.
-Nie, musimy
sobie coś wyjaśnić. – Odpowiedziała.
Nie
chciałem, aby ktoś widział jak się irytuję, wiem, że nie umiem panować nad
emocjami zbyt długo. Wiem, że nie potrafię hamować gniewu i wiem, że nie wiem
co mam robić.
-Masz rację,
powinniśmy.
-Nie mam
zamiaru, dłużej słuchać twoich bezsensownych kazań. Czegokolwiek by twój ojciec
nie zrobił, to w moich oczach na zawsze pozostanie mordercą. Bezdusznym i bez
serca.
-Znowu
zaczynasz…
-Co
zaczynam? Mówić prawdę? Boli Cię prawda o nim?
-Prawda?
Rozumiem, że to Ty mieszkałaś z nim 20 lat, to Ty jesteś jego dzieckiem, to Ty spędzasz
z nim całe dnie… Twoja logika jest bez sensu. Gdyby rodziny wszystkich, których
Ty zamordowałaś myślały tak samo to ile razy być umarła? Ile razy już
popełniłaś morderstwo? Myślę, że ofiary, które masz na sumieniu przewyższają
tych, których na sumieniu ma król. Myślę, że sama do końca nie wierzysz w to,
że jedynym wyjściem jest śmierć winowajcy.
-Jesteś
bezczelnym, egoistycznym gnojkiem. Wiesz jak to jest stracić rodziców!? Wiesz
jak to jest żyć ze świadomością, że nie masz na tym świecie nikogo? Wiesz?
-Rozumiem,
że twoje zamiary mają mi to uświadomić? Powiedz mi o co chodzi w tej chorej „zemście”!
Naprawdę chce zawisnąć na placu? Nie chcesz, wiem, że nie. Widziałem to w
twoich oczach, boisz się śmierci tak jak każdy inny.
-Nic o mnie
nie wiesz. – Syknęła.
Skończyły mi
się argumenty, nie chciałem wychodzić jak ostatnio, nie chciałem znowu uciekać.
Stanąłem tyłem do niej i czekałem na reakcję. Nie spojrzałem jej w oczy,
obiecałem sobie, że tego nie zrobię, bo bałem się, że zniknie moja maska odwagi
i władczości. Dlatego unikałem ludzi, wolałem żeby widzieli we mnie samotnika
niż tchórza.
Scarlett?
Sorry, że
taki lanie wody, ale brak weny ;(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz