-Chcę żebyś mnie zostawił. – Powiedziałem oburzona
jego zachowaniem.
-Tylko tyle? – Zapytał zdziwiony.
Opuściłam wzrok, może powinnam powiedzieć,
że wiem, iż coś go w życiu spotkało, jakaś katastrofa? Nie to nie wchodziło w grę,
Aaron nie był osobą, z którą chciałam się dzielić moimi sekretami dotyczącymi
mojej mocy.
-Będziesz mi winny przysługę, po którą
zgłoszę się w odpowiednim czasie. – Powiedziałem tylko. – Więc, co ta
dziewczyna Ci zrobiła?
Chłopak tylko wzruszył ramionami i
uśmiechnął się chytrze. Było mi jej szkoda. Pierwszy dzień z królestwie i
jeszcze trafić na tego dupka? Naprawę miała pecha. No cóż, ja miałam jeszcze
gorzej, to w końcu nie do niej ten typ się kleił…
-Wiesz, że się rumienisz? – Zapytał śmiejąc
się.
Odruchowo uderzyłam go łokciem w bok.
-Nie, nie wiem. – Powiedziałam ostro.
Poszłam do mojego domu, chciałam się jak
najszybciej od niego uwolnić. Chciałam położyć się w moim łóżku z nadzieją, że
już go nigdy nie zobaczę.
W domu doszłam do wniosku, że moje
zachowanie i tok myślenia były bardzo dziecinne. Przecież ja mu tylko pomogłam…
Rano wyszłam z domu i oczywiście grzechem
byłoby nie spotkać Aarona przed swoimi drzwiami. To było dość ‘bliskie’
spotkanie, dosłownie. Mianowicie, gdy otworzyłam drzwi on właśnie zabierał się
do zapukanie w nie. Ja oczywiście go nie zauważyłam i wpadłam na niego. W skutek czego obydwaj spadliśmy we schodów.
Szybko po tym poczułam ogromny bój w prawej ręce, krzyknęłam głośno i odruchowo
chwyciłam się za rękę. Jednak nie było śladu żadnego złamania czy choćby
obicia. Aaron spojrzał na mnie zaskoczony. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to
jego prawa ręka. Chłopak miał ją ewidentnie złamaną. No tak przez nieuwagę
przejęłam na siebie jego ból. Szybko opanowałam swoje umiejętności i ręka
przestała mnie boleć.
Teraz, po południu, wiedziałam już, że nie
obejdę się bez wyjaśnień. Siedziałam w mieszkaniu chłopaka, właściwie to w jego
pokoju. Czekałam, aż się odezwie, bo sama jakoś nie mogła podjąć się tego
tematu.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to była za
akcja? – Zapytał jakiś czas później.
-Ehh… Taką mam moc, mogę na siebie
przejmować ból innych… - Jąkałam się.- Właściwie to z Tobą jest coś nie tak. –
Dokończyłam.
-Poważnie? Ty możesz sprawić, że czyjeś
rany bolą ciebie a to ze mną jest coś nie tak?
-Dokładnie. Twoje emocje i ból czuję nawet
wtedy kiedy nie chcę. Już od pierwszego spotkania wiedziałem, że przeżyłeś
kiedyś coś, co boli Cię do teraz. Tak silny i długi bój świadczy o tym, że nie
cierpisz fizycznie tylko psychicznie. I właściwie od pierwszego spotkania
chciałam się dowiedzieć co mogło tak kogoś zmienić… - powiedziałam z nadzieją,
że się dowiem.
-Nie licz na to. – Odpowiedział jakby
czytał mi w myślach.
-Przecież jesteś moim dłużnikiem… - Zaczęłam
oburzona.
-Nie licz na to. – Warknął jeszcze ostrzej
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz