Wreszcie... koniec pracy na dziś - nie był to łatwy dzień, musiałam wyprać ubrania całej rodziny królewskiej, wysprzątać ich pokoje, a przy tym jeszcze pomóc kucharkom w przygotowywaniu posiłku na wieczorna wieczerzę oraz zanieść kilka listów do zupełnie nieznanych mi osób. Co do tego ostatniego, nie jestem nawet pewna czy to jest zadanie pokojówki, tak samo jak i pomoc w kuchni - ale co ja będę marudzić. Praca to praca, a zarabiać trzeba.
Gdy tylko wróciłam do swojej komnaty, o ile mogę tak to nazywać, od razu rzuciłam się do snu, jednak nie leżałam długo ponieważ, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, zachciało mi się pobiegać. Cóż... niecodzienny pomysł jak na osobę wykończoną, ale z własnymi zachciankami nie ma co się kłócić. Przebrałam się w strój bardziej nadający się do joggingu i ruszyłam na przebieżkę po królestwie.
Truchtałam za bramy miasta i ruszyłam ścieżką prowadzącą wzdłuż równin znajdujących się przy królestwie. W pewnej chwili na horyzoncie dostrzegłam jakąś postać, która po chwili okazała się jakąś tajemniczą postacią w kapturze dzierżącą miecz... bądź coś podobnego do miecza. Nie jestem pewna, co to dokładnie było, choć z całą pewnością broń. Skierował się w moja stronę, tak więc i ja ruszyłam w jego kierunku. Po paru minutach ustaliśmy naprzeciw siebie, przemówił do mnie nie pokazując twarzy.
- Wiesz może, pani, w jakim kierunku powinienem się skierować by dotrzeć do tak zwanego "Szklanego królestwa"? Przysłano mnie z pewnymi wieściami i muszę jak najszybciej dostarczyć je na miejsce, jednak po drodze zagubiłem gdzieś swoją mapę. - spojrzałam się na niego... nosił niecodzienne szaty. Długi płaszcz ze zwierzęcej skóry z kapturem który niemal całkowicie zasłaniał jego twarz, choć nie wyglądało na to by miał ograniczona widoczność. Przy swoim pasie miał do prawdy ogromna ilość różnorakiej broni, każda jakby przeznaczona do czegoś innego. Co prawda, jego głos był łagodny, ale wygląd wzbudzał moje podejrzenia.
- A jakież to wieści masz do przekazania? - spytałam nieznajomego.
- Bardzo ważne, jednak nie mogę ich wyjawić nieupoważnionej osobie. Ta sprawa jest najwyższej wagi i niecierpiąca zwłoki... czy mogłaby mi, pani, wskazać kierunek w jakim mam się udać? - ponowił pytanie utrzymując swój miły ton. Dostrzegłam jednak, że zbliża swoją dłoń do rękojeści jednego z mieczy.
- Pozwoli pan, że zaproszę do nas kogoś bardziej doświadczonego w przewodnictwie.(?) - powiedziałam.
- Oczywiście, byle prędko. - zagwizdałam najgłośniej jak tylko potrafiłam po czym zaczęłam przyglądać się niebu.
- Czegóż wypatrujesz, pani? - spytał obcy.
- Pańskiego przewodnika - odrzekłam gdy zobaczyłam na niebie lecącego w naszą stronę smoka. Człowiek, gdy tylko go zobaczył, wyjął miecz i osłonił mnie. - co pan robisz? To Harco! Mój smok... - powiedziałam gdy skierował ostrze w stronę gada. Harco wylądował i od razu zwrócił się do mnie.
- O co chodzi? Zaatakował cię? - spytał.
- Nie... on...
- Corvo. - przerwał mi nieznajomy.
- Corvo prosi mnie bym zaprowadziła go do królestwa.
- A po co ja ci tu jestem potrzebny? - spytał.
- Jesteś lepszym przewodnikiem ode mnie... po prostu nas zawieziesz. - powiedziałam na co smok rzucił na mnie nieco oburzone spojrzenie, jednak po chwili namysłu zgodził się na przewiezienie posłańca. Nie wiem właściwie, jakie to wieści przekazał i komu lecz po przywiezieniu go do królestwa, więcej o nim nie usłyszałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz