Słoneczne, ciepłe popołudnie bez nawet najmniejszego wietrzyku.
Dzień idealny na przejażdżkę wraz z Harco. Tym bardziej, że nie latałam z nim
od paru dni, byłam zbyt zajęta pracą... a dziś skończyłam ją wcześniej. Czemu
więc nie skorzystać z okazji i nie polatać trochę ze swoim smokiem? Nie ma żadnych
przeciwwskazań.
Tak więc, gdy tylko weszłam do swojego
pokoju w pałacu, rzuciłam się od razu na szafę by przebrać się w coś bardziej
odpowiedniego na smocze przejażdżki niż obecnie założony przeze mnie fartuch
pomocniczki kucharza. Jest on co prawda w miarę wygodny i świetny do kuchni,
jednak ja sie do niej teraz nie wybieram. Bardziej odpowiednim strojem na teraz
jest prosta bluzka i spodnie. Je więc ubrałam, po czym bezzwłocznie wyszłam z
pokoju biorąc ze sobą ulubiony przysmak Harco - kawał mięsa wołowego w
skórzanym worku(to drugie, rzecz jasna po to bym mogła jakoś przenieść
posiłek).
Po... może jakiejś godzinie spaceru
doszłam w końcu do pieczary smoków Eteru, w której mieszka mój smok.
- Harco, jesteś?! - zawołałam gdy tylko
wkroczyłam do jaskini rozglądając się za swoim gadem. Tej jednak cały czas się
nie pojawiał... weszłam więc nieco głębiej, lecz tam również go nie
dostrzegałam. Zazwyczaj przychodzi od razu... czyżby się obraził, że go nie
odwiedzam? Nie sądzę, w końcu wie, że dopiero co dostałam awans i chcę utrzymać
o sobie dobrą opinię... zawołałam go ponownie, ale i tym razem mi się nie
udało.
W takim razie, zostawiłam mięso na ziemi i
ruszyłam w drogę powrotną, nie doszłam jednak z powrotem do zamku gdyż
zatrzymała mnie grupka ludzi widocznie kogoś poszukujących. Podeszłam do nich
zaciekawiona.
- Kogo szukacie? - spytałam. Z tłumu
wyszedł jakiś mężczyzna, którego poznałam dopiero po chwili.
- Naszych smoków... wszystkie poznikały i
nie wiadomo gdzie są. - powiedział do mnie. - a do tego w okolicy rano widziano
łowcę... - dodał i wrócił do nawoływania swojego smoka. Teraz i ja się
zmartwiłam... co jeśli Harco został złapany? Mimo to zrezygnowałam z szukania
go razem z resztą, wszyscy nawzajem sie przekrzykują, i jak tu Harco ma mnie
usłyszeć? Moje struny głosowe nie są przystosowane do wrzasków.
Nagle usłyszałam za plecami jakiś
cieniutki głosik, odwróciłam się w jego stronę lecz nikogo za mną nie było...
- Hej! - zawołał znów. Spojrzałam się w dół, a pode mną stała...
mała wiewiórka próbująca zwrócić moja uwagę. Tak, mała, ruda wiewiórka z
ogromnym i puszystym ogonem! Mimo jej wizerunku stwierdziłam iż może warto
zwrócić na nią uwagę. - tak, ja! Spójrz na mnie!
- Już... już. Bez nerwów. - powiedziałam
biorąc ją na ręce. – o co chodzi? - spytałam.
- Widziałam twojego smoka - zawołała.
Ciekawa jestem, skąd wiedziała jak on wygląda, ale takie małe stworzonka
zapewne nie raz widzą ludzi jeżdżących na tych ogromnych gadach.
- Tak? Gdzie... kiedy? - zaciekawiłam się.
- Chwile temu, biegł przez pole i mamrotał
coś pod nosem... w zasadzie to chciałam go zatrzymać ale te jego wielkie
łapy... bałam się, że mnie zdepcze więc odpuściłam. - odrzekła mała po czym
pozwoliłam jej zeskoczyć. Byłam bardzo rada z tego, jak prosto poszło mi
odnalezienie informatora, ale pozostaje jeszcze kwestia wykorzystania wiedzy. W
końcu, pól jest tu więcej niż jedno. Na początek wybrałam do najbliższe.
Gdy tylko dotarłam na miejsce, od razu
zobaczyłam ślady obecności smoka, lecz nie jednego, a wielu. Część plonów była
zupełnie zdewastowana... powyrywana z ziemi, zdeptana i połamana, a część nawet
spalona. Zaczęłam kroczyć tą ścieżka zniszczenia aż do momentu, w którym
zobaczyłam czarną plamkę na horyzoncie.
- Harco! - zawołałam gdy tylko zobaczyłam
smoka w oddali, a ten od razu wstał i pobiegł w moja stronę. Po krótkiej chwili
się spotkaliśmy.
- Po coś tu przyszedł? - spytałam.
- Nudziło mi sie w pieczarze... - oznajmił
obojętnym tonem i ustawił się bokiem pozwalając mi na siebie wsiąść. Zawiózł
mnie do reszty.
- A wy? - gady tylko się na mnie spojrzały i zdaje się, że wróciły
do właścicieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz