Dziewczyna
mnie załamywała. Nie, to ja sam siebie załamywałem. Miałem mętlik w głowie. Z
jednej strony nienawidziłem jej za to co robiła innym, ale z drugiej nie
potrafiłem skazać ją na ścięcie. Życie mojej rodziny było zagrożone, ale nie
potrafiłem… Znałem (a przynajmniej tak mi się wydaję) Scarlett z dzieciństwa,
zawsze imponowała mi ona swoim nastawieniem, choć nigdy jej tego nie
powiedziałem.
Usiadłem
obok niej na balkonie i położyłem ręce na swoich kolanach. Ku mojemu zdziwieniu
zawsze czujna i nieufna dziewczyna zasnęła niczym dziecko. Kiedy tak na nią
patrzyłem nie potrafiłem sobie wyobrazić, co tak naprawdę jej w głowie siedzi…
Nagle poczułem jak jej głowa opada na moje ramię. Nie chciałem jej obudzić, ale
nie chciałem też siedzieć tu tak całą noc. Postanowiłem jednak posiedzieć tak
jeszcze chwilę.
Skinieniem
głowy dałem smokowi znać, że może wracać do pieczary. Po jakimś czasie zaczęło
robić się zimno, więc nie miałem już wyjścia. Wziąłem dziewczynę na ręce i
zaniosłem ją do pokoju.
-Arsen! –
Krzyknęła zdumiona Celin.
No tak,
jeszcze tej mi tu brakowało spotkać.
-Ciszej, bo
ją obudzisz. – Syknąłem.
-Co to ma
wszystko znaczyć? – Zapytała oskarżycielsko.
Spojrzałem
na nią pytająco.
-O co ci
chodzi? Przecież zanoszę ją tylko do pokoju…- zastanawiałem się na głos.
Dopiero po
chwili dotarła do mnie dwuznaczność tych słów.
-Arsen,
wiesz kim był jej ojciec? – Zapytała zatroskana Celin.
Z jej oczu
mogłem wyczytać coś, czego u niej nienawidziłem, to pożałowanie dla mnie. Nie
cierpiałem gdy tak na mnie patrzyła, jakby było mi jej żal, jakby było jej
przykro…
-Dziewczyno,
znalazłem ją śpiącą na balkonie, miałem pozwolić jej zamarznąć?
Celin tylko
pogłębiła to swoje spojrzenie. Minąłem ją szybko i prawie biegiem ruszyłem do
pokoju Scarlett. Na szczęście już nikogo po drodze nie spotkałem, nie chciałbym
aby jutro cały zamek gadał o tym, że niosłem w nocy naszego gościa do jej
pokoju… Ktoś by to opatrznie zrozumiał, a ja muszę dbać o dobre imię.
Ta chwila
beztroski na wyspie… Doszedłem do wniosku, że nie mogę tam zostać, że muszę być
tu. Muszę zmierzyć się z problemami a nie od nich uciekać.
Położyłem
dziewczynę na łóżku i wróciłem do siebie. Chwyciłem w rękę pierwszą lepszą
książkę i usiadłem fotelu. „Zamach na
króla” przeczytałem tytuł i rzuciłem tym o ścianę. Zaśmiałem się pod nosem i
poszedłem spać.
Scarlett ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz