Od kiedy zamieszkałam w Szklanym Imperium czułam się dużo lepiej. Nie byłam wesoła ani radosna, co to to nie, ale już nie płakałam po nocach. Teraz zamiast smutku, czułam głównie szczęście i…złość. Na Aarona, za to, jak mnie potraktował. Inni byli mili. Tylko on był okropny. No ale cóż. Zawsze, kiedy go mijałam byłam zimna i dumna. Nie, to nie pasowało do mnie. Tak naprawdę byłam ciekawa, dlaczego taki jest. Może mogłabym jakoś mu pomóc. To niemożliwy, żeby był taki od zawsze. Tak, ostatnio to nad tym myślałam. Miałam w głowie mętlik. Czułam się dobrze, ale byłam przyzwyczajona do smutku, bólu i nieśmiałości. No, nie ważne. Koniec końców wybrałam się na przejażdżkę na Shay. Kiedy leciałyśmy nad lasem, na polance zobaczyłam gigantyczny ślad.
-Shay, zobaczmy co to!-zawołałam do smoczycy.
Smoczyca delikatnie osiadła na ziemi, a ja zeskoczyłam z jej grzbietu. Dopiero teraz zobaczyłam naprawdę, jak wielki był ślad. Zadrżałam.
-Co to może być?-zapytałam Shayrin, niepewna, czy chcę znać odpowiedź.
-Nie mam pojęcia. Wygląda jak ślad smoka, ale jest duuużo większy.
Przestraszyłam się.
-Zobaczymy co to?-zaproponowała Shay.
-Nie, proszę…-jęknęłam, choć wiedziałam, że Shayrin nie da za wygraną.
-Chodź.-zakomenderowała smoczyca.
Zagryzłam wargi. Nie chciałam śledzić tego czegoś. Lecz w tamtej chwili usłyszałam:
-Tess, odwróć się powoli.
Zrobiłam to co poleciła mi smoczyca, lecz napięłam się jak struna i drżałam. Kiedy zobaczyłam to coś…Mowę mi odjęło. To,to…Był gigantyczny smok! Miał ze 25 metrów wysokości!
-Spokojnie, Tassie…-rzekła, próbując mnie uspokoić Shayrin.
Ale ja wrzasnęłam. Wielki smok cofnął się. A moja smoczyca zaczęła z nim konwersację.
A ja zemdlałam.
Pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu to łeb Shay i tego giganta. Zerwałam się na równe nogi.
-Spokój!-rozkazała mi smoczyca, a ja zastygłam w bezruchu. Nigdy nie umiałam oprzeć się temu jej tonowi.
-To jest Graves. Jest samotnym smokiem który szuka domu. Nic ci nie zrobi. Trafił tu przez przypadek.
-Naprawdę?-zapytałam. Graves pokiwał łbem. Gdy dokładniej mu się przyjrzałam, ujrzałam młodego, nieśmiałego i niezdarnego smoka ziemi. Nie wyglądał agresywnie. Nagle zobaczyłam coś przy jego oku.
-Co to jest?
Graves nachylił łeb, a ja zobaczyłam, że to kawałek ostrego drewna.
-Musi cię to boleć.-rzekłam ze współczuciem.
Graves wydał z siebie jęk.
-Wyciągnę go.-zapowiedziałam.
I tak oto ja i Shay zyskałyśmy przyjaciela. Od tego czasu codziennie spędzam czas z Graves’em. On i Shay bardzo się polubili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz