Zmierzyłam wzrokiem, szczupłego blondyna o lekko potarganych włosach.
-Jeżeli sądzisz, że poznasz moje imię to się mylisz- odparłam obojętnie, po czym zamówiłam szkocką.
-Chyba nie wierzysz w moje możliwości- uśmiechnął się
-Chyba mnie nie doceniasz.- zaśmiałam się, po czym zanurzyłam wargi w alkoholu.
-Szczególnie agresywna jestem kiedy jestem podpita i jakiś cwaniaczek się do mnie przystawia.- rzuciłam na niego chłodne spojrzenie. Jak ja uwielbiam wpaść do karczmy w czasie odpoczynku, trochę popić i zamieszać. Mam nadzieję, że Vis nie wiąże nadziei, że kiedy jestem pijana, to jestem łatwiejsza. Sytuacje, które potrafią sprawić bym była "łatwiejsza" są tak nieliczne, że policzę je na palcach jednej dłoni. Picie nie jest jedną z nich. Przysunęłam się do lady opierając na niej łokcie.
Czułam na sobie jego spojrzenie. Żałowałam, że w budynku jest tylu ludzi, ale nie mogę zapomnieć, że muszę się trochę pohamować jeśli chodzi chwytanie sztyletu, czy innych "błyskotek".
-Więc skąd jesteś?- zapytał, uparty jest.
-Powstałam w jednym z twoich koszmarów, o ile twoje panienki pozwalają ci zasnąć.- zaśmiałam się.
-Moje koszmary tamtego razu musiały być wyjątkowo...- przerwałam mu
-Jakiś beznadziejny podryw? Daruj sobie.- zaśmiałam się, po czym postanowiłam się trochę pobawić.- Masz może mapę?-zapytałam niby zaintrygowana nie odrywając wzroku z jego oczu- Bo właśnie zgubiłam się w twoich oczach.- uniosłam lekko brwi, po czym ponownie chwyciłam za alkohol, a on zaczął się śmiać.
-Nie rozumiem co cię śmieszy.- odparłam przechylając szklankę
Nagle zapanował większy gwar niż zwykle, słychać było roztrzaskiwanie się szkła, dzikie okrzyki, nawet przewracające się stoliki, ale nie miałam zamiaru się odwracać i tego oglądać. Chciałam zamówić, jeszcze raz szkocką, ale właściciel karczmy własnie uspokajał zamieszki panujące w budynku. Nagle znalazłam się na ziemi, przyszpilona przez Viserys'a.
-Już tak Cię zauroczyłem, że nawet nie dbasz o swoje życie?- zaśmiał się opierając się na rękach.
-Mam to zaliczyć do twojego podrywu?- uniosłam jedną brew
-A był dobry?
-Nie.- spojrzałam na jego dziwny wyraz twarzy.
-Więc nie, ale musisz wiedzieć, że jesteś mi winna przysługę- no nie, nienawidzę być komuś coś winna.
-Nie kazałam Ci się ratować.- powiedziałam ignorując jego pomoc co do podniesienia się z podłogi.
-Wiesz, wolę patrzeć na twoją twarz kiedy nie jest zakrwawiona, czy może nie zostawił wbity w nią topór, przed którym właśnie cię ochroniłem.
-Wiesz, a ja tam wolę patrzeć na ciebie, kiedy jesteś martwy- uśmiechnęłam się
-Ależ ty jesteś chłodna.
-Oczekiwałam bardziej czegoś w stylu: Jesteś taka wyjątkowa, o albo: moje serce bije tylko dla ciebie.- burknęłam
(Vis? Sorry za beznadziejność, ale każdy kto ze mną pisze, wie, że jest na nią skazany.) - Ona kłamie, nie słuchaj jej....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz