sobota, 7 lutego 2015

Od Viserysa - Wyprawa

Naciągnąłem łuk i wypuściłem strzałę. Kolejny człowiek poległ z przebitym gardłem. W tym momencie ludzie byli jak zwierzęta, które zabijałem na polowaniach. A bitwa to jedne wielkie łowy. Wyciągnąłem kolejną strzałę, nakładając ją na cięciwę. Zmrużyłem oczy szukając celu. Przypatrując się walczącym, o mało nie dostałem zawału. Wsród tej zawieruchy dotrzegłem Cathy. Co ona tu robi? Miała być medykiem! myślałem. Dopiero potem dostrzegłem że pomaga jakiemuś żołnierzowi. Próbowała zabrać go z pola bitwy. To okropne. Przecież mogło by się jej coś stać. Wyciągnąłem sztylety i rzuciłem się w wir walczących. Łuk w tej sytuacji nie zdałby się na wiele. Biegłem przez pole, depcząc trupy i rannych, omijając walczących. Już prawie byłem na miejscu, już prawie. Ta chwila wydawała mi się jakby została puszczona w zwolnionym tempie. Podnosząc wzrok na niebo dostrzegłem szybujące strzały wrogich łuczników. Nie dało się z tym nic zrobić. Cathy była odsłonięta, praktycznie bezbronna. Mogłem zrobić tylko jedno. Skoczyłem do przodu i przygniotłem dziewczynę do ziemi, chroniąc ją. Krzyknęła zaskoczona. Poczułem jak w moje plecy wbija się strzała. Ten sam ból poczułem potem w boku. Strzała wbiła się głęboko pod żebra. Chyba uszkodziła płuco. Otworzyłem szeroko oczy, które momentalnie zaszły mgłą.
- Vis!- krzyknęła wystraszona.
-Nie...ruszaj się. - mój głos był cichy i słaby. - Wypuszczą kolejną salwę jeśli zobaczą...- dziewczyna posłusznie znieruchomiała.
- Jesteś ranny...- szepnęła.
- Wie....-zacząłem. Niedane było mi skończyć. W tym momencie poczułem ostry ból, a z moich ust trysnęła krew.

Catherine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz