piątek, 13 lutego 2015

Od Joffrey'a Cd. Argony

Spojrzałem na dziewczynę lekko zaskoczony propozycją.
- Tak.- odparłem pochylając się do szyi Yukkiego.
~Daj z siebie wszystko...~ przekazałem mu telepatycznie. Tylko z nim potrafiłem tak rozmawiać. Właściwie, to on mnie tego nauczył. Yukiteru wyrównał lot, a jego ruchy stały się zacznie płynniejsze. Przyspieszył gwałtownie. Wiatr szarpał moje włosy i zapierał dech w piersiach. Te momenty były cudowne. Kiedy znajdowałem się wysoko czułem się jakbym uciekał od przyziemnych spraw, wspomnień. Hikari i Argona z łatwością nas dogonili. Do zamku dolecieliśmy prawie jednocześnie...wyprzedziła nas dosłownie o kilka cali. Zrównałem się z nią.
- Pokażę ci coś!- zawołałem kierując Yukkiego na tyły zamku. Zaskoczona poleciała za mną. Zeskoczyłem ze smoka i stanąłem na dość szerokiej rzeźbionej wnęce pałacu. Dziewczyna po chwili znalazła obok mnie.
- Nie ma tu okien...jesteśmy niewidoczni. To świetne miejsce do rozmyślań, wiesz? Nikt cię tu nie niepokoi. - powiedziałem siadając. Yukki oddalił się od nas na znaczną odległość. Hikari znalazł sobie miejsce na dachu pałacu. Spojrzałem w dół obserwując ludzi. Z tej wysokości wyglądali jak mrówki. Każda z nich miała swoje problemy, domy, rodziny...
- Lubisz to miejsce...?- zapytała cicho.
- Tak. Jest odcięte od gwaru miasta i ludzi.- mruknąłem nie podnosząc wzroku. Argona zapatrzyła się na horyzont.
- Nie lubisz tłumów, tak? - spytała z lekkim uśmiechem.
- Nienawidzę.- mój głos zabrzmiał ponuro. - Nie miej za złe mojemu przyjacielowi. Dużo przeszedł. - dodałem. Poczułem na sobie jej współczujący wzrok.
- Tobie zaufał.
- Znamy się od dawna. Od bardzo dawna. - powiedziałem ostrożnie. - znalazłem go zdziczałego i poranionego. W pierwszej chwili chciał mnie przegryźć na pół. Dopiero potem przypomniał sobie...
- Przypomniał...to znaczy że jeszcze przed oswojeniem miałeś z nim kontakt...- wydawała się lekko zaskoczona.
- Tak...to dość dziwna historia.- mruknąłem spoglądając w innym kierunku. Zapadło milczenie. Wiedziałem że zżerała ją ciekawość. Nie wiem co mnie skłoniło do opowiedzenia tego. Może to że tak przypominała mi moją księżniczkę?
- Urodziłem się w bogatej rodzinie szlacheckiej. Mój ojciec był prawą ręką króla. - zacząłem. Czułem się strasznie niepewnie. Chyba pierwszy raz mówiłem to na głos. - Miałem poślubić księżniczkę. Nazywała się Alayne. Była piękna, dobra, miała prześliczny głos. Przy niej czułem się wyjątkowy. Chyba tylko ona umiała nade mną zapanować. - zauważyłem lekki uśmiech na twarzy Argony. - Król był przeciwny zabijaniu smoków, ale nie mógł tego zabronić. Wielu wrogów czyhało wtedy na tron. Ograniczył polowania...w podziemiach zamku trzymał czarną "bestię". Nazywał się Arashi...dopiero potem nazwałem go Yukiteru. Nie chciał słyszeć starego imienia, więc musiałem je zmienić. Ludzie dowiedzieli się o tym, wybuchły bunty. Przypuścili szturm na zamek. Chorążowie ojca Alayne zwrócili się przeciw rodzinie królewskiej. Staraliśmy się ich bronić. Moi rodzice i jej rodzina...zostaliśmy pojmani. Skazani na śmierć jak zwykli ludzie. Na dzień przed egzekucją uciekłem. Uwolniłem smoka. Uciekł, pewnie go potem złapano. Ja wmieszałem się w tłum...Nie mogłem nic zrobić. Króla i mojego ojca ścięli. Matkę i królową powieszono. Alayne musiała na to patrzyć. Widziałem jak pętla zaciska się na jej bladej szyi. Była przerażona. Na sekundę przed śmiercią wypatrzyła mnie w tłumie. Uśmiechnęła się. Kat kopnął stołek...szamotała się na tej przeklętej linie a ja nie mogłem nic zrobić. Jej twarz była biała jak kreda. Następnego dnia wyjechałem. Włóczyłem się trochę po świecie, potem spotkałem Yukkiego. Najwyraźniej wyrwał się z jakiejś niewoli. Udało mi się odzyskać jego zaufanie. Wróciliśmy do kraju. Przez 3 tygodnie paliliśmy i niszczyliśmy wioski. Nikogo nie oszczędzaliśmy. Kobiety, dzieci...wszystkich spaliłem. - poczułem z powrotem gorzki smak gniewu z tamtych dni.
- Dlatego teraz....
- Uciekam od ludzi? Tak. Nienawidzę ich. To parszywe kundle które prędzej czy później zagryzą swojego właściciela. Tamtego dnia skazali na śmierć niewinną dziewczynkę. - Zacisnąłem palce na marmurze.
- Przykro mi....- zaczęła delikatnie.
- Nawet nie wiem po co to mówię. Przypominasz mi ją. Przypominasz księżniczkę, którą mi zabrano.- mruknąłem opuszczając głowę.

Argona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz