czwartek, 5 lutego 2015

Od Celin - Wyprawa

Duszący zapach krwi mieszał się z zapachem potu. Na ziemi leżało już wielu martwych, lecz więcej osób stało na nogach. Przeciwnicy walczyli zacięcie, ale daleko im było do naszych umiejętności. Walcząc, kątem oka rozglądałam się po moich poddanych i prawdę mówiąc byłam dumna. Byli silni i wytrzymali jak mało kto i niestety większość nie nosiła uzbrojenia. Wolałam nie myśleć o tym, że prędzej czy później będę opatrywać rannych. Nawet nie przyszło mi do głowy, że mój brat będzie na granicy życia i śmierci...
***
Gdy tylko opatrywałam jakiś ważniejszy przypadek, to wracałam na pole bitwy. Blisko mnie walczyli jedynie Joffrey, Aaron i Elizabeth. Starałam się patrzeć na nich tak często jak się dało. Jednak jedna chwila mojej nieuwagi, prawie kosztowała czyjeś życie. W ostatniej chwili zauważyłam, jak koń Elizabeth upada, a ona sama zostaje ranna w brzuch. Z przerażającą jak na mnie siłą zabiłam dwóch przeciwników, którzy próbowali mnie zabić, po czym ruszyłam w stronę dziewczyny. Jak na złość ten sam wojownik rzucił się na Joffrey'a. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że możemy przegrać...
***
Bałam się, że nie przeżyją. Chciałam ich uratować, jednak oboje mieli niewielkie szanse. Ja jednak miałam nadzieję. Pamiętam, że ledwo udało mi się donieść ich do niewielkiego namiotu. Wtedy rozpoczęłam jedną z najbardziej przerażających i najtrudniejszych walk w moim życiu. Była to okrutna walka ze śmiercią. Myślę, że wygrałam tylko dzięki nadziei...


< Elizabeth lub Joffrey >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz