niedziela, 1 lutego 2015

Od Viserysa Cd. Catherine

Następnego dnia nie mogłem spotkać Cathy. Co jakiś czas migała mi między ludźmi, ale nie mogłem do niej podejść. Miałem wrażenie, że robi to celowo. Dopadłem ją na targu.
- Unikasz mnie...!- powiedziałem stając za nią. Podskoczyła i gwałtownie się do mnie odwróciła.
- Wcale nie! - mruknęła unikając mojego spojrzenia.
- Powiedz, co się stało...?- nacisnąłem na nią. Naprawdę nie czułem się z tym dobrze. Wczoraj była taka spokojna, miła bałem się, że w jakiś sposób ją uraziłem.
- Spotkałam jedną z twoich panienek...!- zawołała. W jej głosie wyczułem rozczarowanie. Pewnie miała mnie za zboczeńca.
- Ja...nie...słuchaj....przepraszam. Nic ci nie zrobiła...?- zapytałem z przerażeniem w głosie.
- Viserys!- usłyszałem cienki głosik i zanim się zorientowałem na szyję rzuciła mi się szczupła brunetka.
- Złaź ze mnie! - krzyknąłem zaskoczony. Widziałem jak Cathy mruży oczy sfrustrowana.
- Co się stało...?- dziewczyna przechyliła głowę i spojrzała na mnie pytająco. Chwilę potem jej spojrzenie padło na Cathy.
- To przez nią prawda?!- syknęła. W jednej sekundzie skoczyła na nieszczęsną Catherine. Nie dosięgnęła jej jednak, zanim się do niej stanąłem między nimi, odsuwając brunetkę.
- Nie waż się na nią podnieść ręki.- mój głos zabrzmiał zimno i stanowczo.
- Bronisz jej?!- na te słowa pochyliłem się w jej stronę.
- Tak, i wiem że na nią napadłaś. Nie zamierzam utrzymywać kontaktu z taką furiatką.- wycedziłem patrząc w jej oczy. Rozpłakała się i uciekła. Czułem się podle, tej dziewczynie naprawdę na mnie zależało...
- Co ty zrobiłeś?- wymamrotała zaskoczona Cathy. Odwróciłem się do niej.
- Jeśli będzie cię ktoś niepokoił, to....
- Jak mogłeś być taki okrutny! Ona jest w tobie zakochana! - naprawdę ją rozgniewałem.
- Wiem, ale ona przecież...
- I co z tego?! Zawsze tak bawisz się uczuciami innych?!- krzyczała. - Pewnie chcesz mnie tylko zaciągnąć do łóżka! - kontynuowała.
- Cathy...
- Nie mów do mnie Cathy! - cała aż drżała ze złości.
- Przepraszam! Popełniłem wiele błędów, których żałuję. Wiesz, ja wcale nie chcę cię tylko zaliczyć. Uważam cię za moją przyjaciółkę. - mówiłem ze spuszczoną głową. Dziewczyna zamrugała zdziwiona. - Rozumiem jak to wygląda z boku...Naprawdę mi przykro. Jeśli chcesz, mogę po prostu zniknąć. Nie będę już za tobą biegał, będziesz miała święty spokój. Powiedz tylko słowo, a odejdę.- nadal nie podnosiłem wzroku. Głos mi się łamał prawie przy każdym słowie. Nigdy się nie czułem tak beznadziejny i dwulicowy.

Catherine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz