środa, 4 lutego 2015

Od Viserysa Cd. Catherine

Miała racje. Czułem się okropnie, jak bezwartościowy śmieć. Popatrzyłem jak Cathy szybko odchodzi. Chciałem za nią biec, tłumaczyć, prosić...Wiedziałem że to tylko by ją bardziej rozgniewało. Zaufała mi, a ja to zmarnowałem. Odwróciłem się i skierowałem swoje kroki do domu. Szumiało mi w głowie, byłem osowiały. Nawet nie pamiętam jak dotarłem na miejsce. Zamknąłem się na cztery spusty i zakopałem pod kocem.
Siedziałem tak 3 dni. Nie wychodziłem na dwór, nie mając na nic siły. Przed oczami miałem cały czas Cathy. Nie chciałem żeby tak się stało. Naprawdę mi na niej zależało. Czwartego dnia przyszła do mnie Netflix.
~Wyjdziesz w końcu...?~ usłyszałem jej głos. Stała przy oknie zaglądając do środka.
~ Nie...!~ odpowiadałem telepatycznie, nie chciało mi się odzywać.
~ Musisz jakoś funkcjonować! Powinieneś wyjść do ludzi!~ zaczęła się denerwować. Powoli wygrzebałem się z koca. Moja twarz była blada, oczy miałem podkrążone, a włosy w nieładzie. Koszulka była za luźna, a spodnie za długie.
~ Może się przebierzesz...?~ jej rada była dobra. Szybko nałożyłem na siebie jakieś normalne ciuchy i podeszłem do drzwi. Otworzyłem je i wyszedłem na dwór. Światło dnia oślepiło mnie na chwilę. Podszedłem do smoczycy.
- Wyszedłem, zadowolona? - mój głos był lekko zachrypnięty. Jeśli już miałem iść do ludzi, mój wybór padł na karczmę. Tą w której byłem kiedyś z Cathy. Oberżysta nic nie powiedział, widząc stan w którym się znalazłem. Rzuciłem mu złotą monetę i usiadłem w kącie sali. Po chwili przyniesiono mi wino. Wypiłem jeden kieliszek i skierowałem się do wyjścia. Wychodząc zderzyłem się z kimś w przejściu.
- Przepraszam. - mruknąłem i podniosłem podkrążone oczy na...Cathy.

Catherine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz