- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie, wyciągając otwarte dłonie w kierunku smoka w geście powitania. Smok tylko wyszczerzył zęby groźnie. - Lecimy?
- Tak - Joffrey skinął sztywno głową.
Położyłam dłonie na boku Hikari'ego, a on pochylił głowę. Jednym zwinnym ruchem znalazłam się na jego grzbiecie.
~ Uważaj na niego ~ powiedział smok. ~ Jest niebezpieczny. Ciemny. Pachnie mrokiem.
~ Wiem. Nie martw się. ~ Jak uważasz.
Yukkiteru z łopotem skrzydeł wystartował z ziemi. Odczekaliśmy chwilę i bez najmniejszego dźwięku wznieśliśmy się w powietrze. Zrównaliśmy się z czarnym smokiem. Zawsze bawił mnie dźwięk skrzydlatych i ich uzależnienie od wiatrów oraz pewna niezdarność lotu. W górę i w dól, w górę i w dół.
- Ścigamy się do szklanego pałacu? - krzyknęłam do chłopaka ze śmiechem, odchylając się do tyłu.
(Joffrey?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz